Nazwanie przesądza o rodzaju umowy

Ocena charakteru umowy łączącej strony zależy nie od jej nazwy, ale od wynikających z niej zobowiązań stron (prawa i obowiązki określone w umowie) oraz od sposobu jej faktycznego wykonywania.

Jednym ze stosowanych kryteriów umożliwiających odróżnienie umowy o dzieło od umowy zlecenia lub umowy o świadczenie usług jest możliwość poddania wykonanego dzieła sprawdzianowi na istnienie wad fizycznych. Jak pokazują kolejne wyroki sądów, sprawdzian ten jest niemożliwy do przeprowadzenia, jeśli strony nie określiły w umowie cech i parametrów indywidualizujących dzieło.

W razie sporu o rodzaju umowy decyduje sąd, co często jest niełatwym zadaniem. W praktyce bowiem większość zawieranych umów posiada cechy charakterystyczne dla różnych rodzajów umów uregulowanych w kodeksie cywilnym. W celu odpowiedniej kwalifikacji danego stosunku prawnego należy ustalić, cechy którego stosunku prawnego przeważają.

Stan faktyczny

Płatnik zatrudniał osoby, które wykonywały proste prace przy obróbce materiału drzewnego, nie wymagające nadzoru. Jeśli wykonywały je po raz pierwszy, kierownik zmiany je instruował. Umowy te zazwyczaj były zawierane na okresy dwu-, trzy-, czterotygodniowe i nosiły nazwę umów o dzieło. Materiał i narzędzia dostarczał płatnik, a wynagrodzenie zależało od ilości wykonanej pracy.

Płatnik nie odprowadzał składek na ubezpieczenia społeczne za te osoby, gdyż z uwagi na zawarte umowy o dzieło nie musiał tego robić. ZUS stwierdził jednak, że osoby te podlegają obowiązkowo ubezpieczeniom emerytalnemu, rentowym i wypadkowemu. Organ rentowy podniósł, że zawarte przez nich umowy – nazwane umowami o dzieło – w rzeczywistości spełniały przesłanki umów zlecenia. Czynności podejmowane przez zainteresowanych były realizowane w ramach starannego działania, nie przynosiły konkretnego, indywidualnego rezultatu. Ubezpieczeni nie otrzymywali obniżonego wynagrodzenia za źle wykonaną pracę, nie ponosili też odpowiedzialności za wady fizyczne. Sprawę płatnik skierował do sądu, domagając się zmiany decyzji.

Orzeczenie

Sąd okręgowy przyznał rację ZUS, stwierdzając, że czynności wykonywane przez zainteresowanych były czynnościami powtarzalnymi, wymagającymi jedynie starannego działania. Nie były to umowy rezultatu. Z takim rozstrzygnięciem oczywiście nie zgodził się płatnik, który skierował sprawę do sądu II instancji.

Sąd Apelacyjny w Szczecinie w wyroku z 23 czerwca 2015 r. (III AUa 832/14) uznał apelację płatnika za nieuzasadnioną. Wskazał, że w tej sprawie nie mamy do czynienia z umowami o dzieło. Prowadzenie działalności produkcyjnej przy wykorzystaniu tego stosunku prawnego jest bowiem sprzeczne z jego naturą, a więc narusza zasadę swobody zawierania umów określoną w art. 353(1) kodeksu cywilnego. Dodatkową okolicznością przemawiającą za interpretacją ZUS jest to, że zainteresowani nie ponosili odpowiedzialności za rezultat swoich działań. Do wykonania mieli proste, powtarzalne czynności i odpowiadali w tym zakresie wyłącznie za dołożenie należytej staranności. Szereg powtarzalnych czynności, nawet gdy prowadzi do wymiernego efektu, nie może być rozumiany jako jednorazowy rezultat i kwalifikowany jako realizacja umowy o dzieło. Strony spornych umów nie określiły w nich także indywidualnych cech dzieła, które miało być wykonane.

W ocenie sądu, płatnik zawarł z zainteresowanymi pozorne umowy o dzieło w celu ukrycia umów o świadczenie usług, do których odpowiednio stosuje się przepisy o umowie zlecenia (art. 750 k.c.). Oznacza to, że zainteresowani podlegali obowiązkowym ubezpieczeniom, a tym samym płatnik zobowiązany był do zapłaty brakujących składek wraz z odsetkami.